niedziela, 25 stycznia 2015

Happy Australia Day with Vegemite

Australijczycy powiadają, że Vegemite jest dobry na wszystko, na kiepski dzień, na wyluzowanie się, nawet dla dzieciaków które mają kapryśny dzień. Australijczycy uwielbiają wstawać rano i delektować się tostem posmarowanym Vegemitem. Nawet do pracy robią sobie kanapki z Vegemitem. Sądzicie, że to im wystarcza? Najwyraźniej nie, bo w tym roku Australia Day będzie celebrowany specjalną pizzą zrobioną dla Australijczyków z Vegemitem.

 
Pyszna pizza z szynką i ananasem, po bokach ciągnący się w nieskończoność ser i...
Vegemite. Okropny vegemite.
Jak mogli popsuć tak cudowną pizzę tak okropnym dodatkiem.
Całe szczęście, że to opcjonalne i nie na stałe :-)

 
O dzień wcześniej ale i tak się liczy...
HAPPY AUSTRALIA DAY
 


wtorek, 20 stycznia 2015

Wakacje nam się kończą

Wakację dobiegają końca, został nam już tylko tydzień i czas wracać do szkoły. Szkoła u nas w Queensland zaczyna się za tydzień we wtorek ze względu na święto narodowe - Australia Day, które zawsze jest 26 Stycznia.


Nasza córcia już nie może się doczekać początku szkoły, ponad miesięczne wakacje strasznie się jej dłużą i marzy jej się powrót do szkoły. Za kilka dni musimy sprawdzić listę do nowej klasy, jak co roku oraz budynek jej nowej klasy. Tutaj dzieci są co roku przemieszane i ogólnie na dobre im to wychodzi. Szkoły to nie jeden duży budynek a kilka mniejszych.

Poniżej kilka przykładów naszych zeszytów.




W sklepach nastało już istne szaleństwo z produktami szkolnymi, na szczęscie jeśli chodzi o zeszyty to nie mamy żadnych problemów z wyborem, jest jeden wzór zeszytów i żadnej konkurencji, więc kupujemy to co trzeba. Jedyne szaleństwo wokół któego tutaj każdy ma mętlik w głowie to wybór nowego plecaka, piórnika, lunchboxu i butelki do szkoły. Na szczęscie mamy to już za sobą, listę zeszytów dostajemy na koniec poprzedniej klasy i w trakcie wakacji wszystko kupujemy.


Teraz wystarczy doczekań do pierwszego dnia szkoły :-)

niedziela, 4 stycznia 2015

Co znajdziemy na australijskich półkach sklepowych

Dosyć długo już tu mieszkamy, a mimo to wiele produktów nas nadal dziwi i zaskakuje, niektórych produktów są takie ilości jak na wojnę, a większości z nich ich nie jemy nawet na nie, nie spoglądamy bo już się raz sparzyliśmy, wiemy co jak smakuje i niestety nie mamy o nich dobrego zdania. Będąc dzisiaj w sklepie, kliknęłam parę fotek aby pokazać Wam co króluje u nas na półkach.

Pierwszą rzeczą która nasuwa nam się na pomysł na śniadanie są płatki, szczególnie w kraju w którym płatki do mleka są tak popularne że nie sposób obok niech nie przejść. Sprawdziliśmy kilkanaście różnych rodzajów i wszystkie były okropne, a najgorsze chyba są tzw. "Weet-Bix". Są to płatki/ herbatniki wielkości i grubości kromki chleba. Wszyscy je zachwalają, że są zdrowe z niską zawartością cukru. Produkowane w Australii i Nowej Zelandii. Są po prostu ohydne. Jakiś czas temu były w promocji za $1 i mój mąż je kupił i tak jak nigdy nic nie wyrzucam, te wylądowały w koszu po pierwszym tzw. zdrowym śniadaniu. Wolę pajdę chleba z szynką lub serem i herbatę.

 
 
Kolejna rzecz to jogurty w proszku, dla leniwych znajdzie się wszystko. Czemu dla leniwych, bo te jogurty już gotowe to po 2 dniach pleśnieją, a proszek nie psuje się tak szybko. Ale czy to takie zdrowe? Producenci zapewniają nas - klientów o ich wspaniałej zawartości, są bogate w wapń, białko oraz inne niezbędne skladniki odżywcze. Co może być odżywczego w proszku?

 
VEGEMITE - to słowo mówi wszystko. DLa innych jest jeszcze MARMITE, podobne o bardziej łagodnym smaku. Próbowałam vegemite i jest okropny, próbowałam vegemite z serem, bo jest również taka odmiana, nawet dało się zjeść ale żeby to był mój ulubiony produkt po który musiałabym ekstra jechać do sklepu to to nie jest. Nigdy sami tego nie kupiliśmy i nie zamierzamy tego robić. Australijczycy uwielbiają vegemite, i jeśli kupują ten produkt to w największych opakowaniach typu największa nuttela.

 
Kolejna alejka sklepowa i kolejne produkty a raczej suchary o przeróżnych smakach. Są suszone pomidory, kurczak, limetka i pieprz, kwaśna śmietana i szczypiorek, słodkie chilli. Nie są najgorsze, nam najbardziej smakuje chilli, ale za dużo tego się nie da zjeść.

 
W tej samej alejce da się spotkać takie suche krążki które australijczycy najchętniej jedzą z różnego rodzaju DIPami. Do niczego innego to się nie nadaje, rodzaje sa różne, do koloru do wyboru.

 
Ponownie ta sama alejka i najpopularniejsze ciasteczka czyli tzw. "SHAPES". Australijczycy inaczej ich nie potrafią nazwać, tutaj często używa się nazw własnych do nazywania pewnych rzeczy. Ciasteczka "shapes" są takimi troszkę grubszymi chrupkami o różnych smakach i kształtach jak sama nazwa mówi. Smaczne ale za dużo się nie da zjeść.

 
Australia można by powiedzieć że na krowach i owcach stoi, więc i mleka i sera będzie dużo. Mleka jest sporo za to jedyny ser na jaki możecie tu liczyć to FETA lub RICOTTA. Zapomnijcie o czymkolwiek innym. Wracając jednak do mleka to jest go sporo i do tego różne rodzaje.
Oprócz zwykłego mleka spotkamy na półkach mleko migdałowe, mleko ryżowe, mleko kokosowe, mleko sojowe, oraz mleko z orzechów macadamia.To ostatnie do tanich się nie zalicza trzeba dać za 1L aż $4,30. Pozostałe mleka są w granicach od 2-3 dolarów.



 
Słodycze, słodycze. Prym wiedzie tutaj firma "ARNOTT'S". To również nazwa ogólnie ciastek, chodz ich rodzajów jest całe mnóstwo. Są one takie sobie, nic szczególnego. Sama firma ma kilkanaście różnych produktów, są to suche ciastka z nadzieniem, są również tzw. "TIM-TAM" bardzo przesłodzone ciastka z masą w środku. Podobno sposobem jedzenia ich jest odgryzienie ich końców i zanużenie lekko w szklance mleka i picie mleka które przelatuje przez ten środek. Ohyda. Ciasta suche również są dla nas za słodkie, jedynie takie całkiem zwyczajne bez nadzienie nadają sie do jedzenia. "TIM-TAMy" są słodkie aż do bólu, po jendym ciastku zaczynają mnie boleć zęby.  Swoją drogą ciasta "SHAPES" również należą do tej firmy "Arnott's".



 
Suchy makaron o smaku serowym do zalania wodą. Popularna przekąska dla dzieci do lunch-boxu.
Na samą myśl zbiera mi się na wymioty. Makaron spoko, ale ociekający serem.... bleeeee

 
Zupy w puszkach. Szczyt tutejszego lenistwa. Australijczycy nie potrafią niczego dobrze ugotować, o zupach zapomnijcie, o gulaszu zapomnijcie o czym kolwiek zapomnijcie. Popularne jedzenie z puszki to gulasz z puszki. Są różne wielkości, umieracie z głodu? Proponuję litrową puszkę :-)

 
Warzywa do obiadu sa zdrowe, bardzo lubimy buraczki, ale nigdy nie pomyślałam, że spotkam je w plastrach lub w kulkach :-) Pomimo kształtu są pyszne.

 
Po przeciwnej stronie buraczków znajdziemy tuńczyka. Australijczycy uwielbiają ryby, łowić i jeść, owoce moża i tuńczyka. Choć zawsze krytykują jakąś firmę to i tak go wielbiają. My również lubimy tuńczyka, są rózne smaki, my jednak lubimy z pieprzem lub w pomidorach :-)

 
To było dla mnie ogromne zaskoczenie a raczej szok gdy zobaczyła mrożone przyprawy. Wiem że wiele osób mrozi np. pietruszkę, ale jej nic nie jest po rozmrożeniu!!! Tutaj mamy mrożony czosnek i imbir. Nie próbowałam bo szczerze szkoda mi na to pieniędzy. Wolę świeże i pachnące.

 
Lubicie cebulę, ale nie lubicie jej kroić? Jest na to super sposób!!!
Kupcie krojoną lub siekaną i po sprawie, cóż z tego że straciła na wartościahc odżywczych.
Ale przeciez nie płaczecie i o to chodziło!!!!
Matko ale bzdury sprzedają... ręce opadją...

 
AUstralia ma chyba najgorszej jakości wyroby mięsne, chodzi mi dokładnie o parówki i kiełbasy. Są po prostu okropne, nie da się ich jeść. Są one powleczone taką ciemno pomarańczową skórką, australijczycy ją jedzą wraz z parówką. No tragedia...

 
Pasztet nie jest ich mocną stroną, praktycznie nie jest żadną stroną, a to co leży i przedstawia się jako pasztet to nawet koło pasztetu nie leżało. To co widać na zdjęciu poniżej to jest jakaś paćka z przyprawami, która bardzie przypomina galaretę. Bleeeeee

 
 
Oto kilka różnych produktów, jedne da się zjeść inne nie.
CO przemawia do australijczyków że je uwielbiają? Nic innego nie ma do wyboru, to po pierwsze, jeśli się trafią cistka lepszej jakości to na nie nawet nie spojrzą bo to nie ich kubki smakowe.
Po drugie to zawierają dane produkty jest dla nich ważne, np. w przypadku jogurtów w proszku, wystraczy że wypiszecie całą tablicę mendelejewa a oni to kupią, bo jest zdrowe a oni tyją w oczach. Ale jest zdrowe. To się dla nich liczy.
Po trzecie australijczycy zadko gotują ogólnie większość czasu spędzają na jedzeniu po za domem.
DLa nas to jest jakiś obłęd, bo nie jest to tanie a siedzą tam lata świetlne.
 
Mam nadzieję że się Wam podobała galeria australijskości :-)
 

sobota, 3 stycznia 2015

Aussie Summer TAG

U nas lato pęłną gębą, według australijczyków lato zaczyna się 1 grudnia, bardzo trudno im się zapamiętuje daty w srodku miesiąca, choć Australia Day 26 stycznia pamiętają jak nie wiem co ;-)
Wracając do tematu, SUMMER TAG w Australii jest w grudniu, nie w lipcu co mnie strasznie dobija, lato na prawdę nieźle daje tutaj w kość, w połowie roku jest tak strasznie zimno, głównie rano, w nocy i wieczorami i każdy marzy o tych ciepłych dniach, a gdy one nadchodzą to się tęskni do chłodu. Jest za czym tęsknić, bo gdy za oknem od rana świeci słońce, temperatury przekraczają 40 stopni, pocimy się przy robieniu zwykłej herbaty, wieszając pranie na dworze słońce pali nam całą skórę i ledwo rozwiesimy pranie to już musimy je ściągać aby nie wypalić kolorów, a po wyjściu na dwór uderza w nas cieplejsze powietrze niż to które otrzymujemy z suszarki  to ma się serdecznie dość. Jednak mimo to zrobię krótki AUSSIE SUMMER TAG.




1. Ulubiona pora roku?

ZIMA!!!! LAto się do moich ulubionych pór roku nie zalicza. Na drugim miejscu jest jesień i na końcu na równie z latem wiosna.

2. Wolisz gdy jest gorąco czy ciepło?

Preferuję gdy jest ciepło, ale nie gorąco, choć w Australii jest albo gorąco albo zimno, pośrednio też w sumie jest gdy mamy w QLD tutejszą zimę, i jest fajnie ciepło w ciągu dnia. Za to na południu kraju można spotkać cztery pory roku w ciągu jednego dnia.

3. Basen czy plaża?

Oczywiście że basen. Za nic w świecie plaża do pływania, piachu pełno wszędzie, a nad głowami latają srające mewy. Trzeba mieć szczęscie aby nie narobiły na nas.

4. Ulubione zajęcie na lato?

Najlepsze na lato jest siedzenie w basenie i odpoczywanie przy klimatyzacji w domu :-) Inaczej się w Australii nie da :-)

5. Ulubiony letni strój?

Preferuję wszystko co wygodne, luźne, najlepiej białe. Moga być sukienki.

6. Szorty czy spódnice?

Na lato ani jedno ani drugie. W tutejszych temperaturach trzeba to z siebie zdzierać szpachlą do tynku, bo jak się raz spocimy to ciuchy na nas lezą niczym super-glue przyklejone.

7. Jeśli wybierać się na wakacje to gdzie?

Prawdziwe wakacje są wtedy gdy nikt inny o nich nie wie, więc to moja słodka tajemnica, gdzie będą i kiedy będą moje kolejne i kolejne i kolejne..... wakacje.

8. Jak wyglądają Twoje wymarzone wakacje?

Punkt 7 chyba odpowiada również i na to pytanie. Wymarzone wakacje z moim kochanym mężem i córcią z dala od ludzi. Żadnej komunikacji i telefonów itp.

9. Ulubiony napój i jedzenie na lato?

Od zawsze kocham herbatę i latem z niej nie rezygnuję, może być również mrożona herbata lub mrożona kawa. Jedzenie tradycyjne, żadnych specjalnych rewelacji bo jest lato.

10. Jak malujesz się latem?

Nie maluję się nigdy.

11. Za co kochasz lato?

Ja ogólnie nie kocham lata. Moge je lubic przez kilka pierwszych dni i to wszystko. Lato daje mi niźle w kość, jest gorąco, klejąco, wszędzie latające muchy i upierdliwe hałasujące cykady.
Gdzie jest do jasnej ciasnej ZIMAAAAAAA!!!!!!!!!!!!